Wyprawa SELMA EXPEDITIONS: awaryjne podejmowanie zespołu. "Karty rozdaje pogoda"

2016-10-24 21:53 Selma Expeditions

Planowany na trzy do pięciu dni trawers lądowy przerwano w szóstym dniu. Pogoda uniemożliwia dalszą wędrówkę. Dla ekipy lądowej dotarcie do awaryjnego miejsca spotkania wcale nie jest łatwe. – Wszyscy jesteśmy dobrze przygotowani, jacht jest sprawny, robimy swoje, ale w tej części świata karty rozdaje pogoda – przekazał kapitan Piotr Kuźniar.

S/y "Selma Expeditions" już od 2 tygodni uczestniczy w żeglarsko-taterniczej wyprawie na wyspie Georgia Południowa na południowym Atlantyku. Wyspa ta, oficjalnie odkryta 241 lat temu, znajduje się ok. 1100 mil morskich (ponad 2000 km) na wschód od wybrzeży południowej Argentyny. To wyjątkowo niegościnne miejsce, ciągle smagane wiatrami Wielkiego Oceanu Południowego i bardzo zimne poprzez bliskość Antarktydy. Posiada tylko nieliczne miejsca umożliwiające lądowanie z morza, za to wiele lodowców i pokryte śniegiem góry dochodzące do 2000 m. Obecnie praktycznie niezamieszkana, ale na przełomie XIX i XX wieku była miejscem dużej bazy wielorybniczej. To właśnie tam, pod biało-czerwoną banderą, dotarła tym razem Selma Expeditions. Na pokładzie jachtu kierowanego przez kpt. Piotra Kuźniara - 11 osobowa, polsko-czeska załoga. 

Projekt: "Trawers Shackletona - 100 lat później" odbywa się szlakiem pamiętnej wyprawy ratunkowej Ernesta Shackletona. Po siedemnastu dniach w ciągłym zimnie i w kolejnych sztormach, załoga Shakletona w  siedmiometrowej szalupie JAMES CRAIG dotarła do zatoki King Haakon Bay - na wyspie Georgia Południowa, ale ciągle po drugiej stronie gór i daleko do siedzib ludzkich. Dodatkowo łódź rozbitków kompletnie rozpadła się. Wtedy Shackleton ulokował trzech najbardziej wycieńczonych żeglarzy w prowizorycznym schronieniu i razem z dwoma pozostałymi – Frankiem Worsley'em i Tomem Crean'em, wyruszył po pomoc na wschodnią stronę wyspy. Bez żadnych map i praktycznie non stop, mimo ogromnego wycieńczenia i zimna, rozbitkowie pokonali w niespełna dwie doby ok. 60 kilometrów, wędrując przez wysokie na ponad 2000 metrów pokryte lodowcami pasmo górskie. Wreszcie dotarli do osady wielorybniczej Stromness Bay, dysponującej własnym holownikiem oraz łącznością telegraficzną ze światem. Dzięki tej legendarnej wędrówce Shackletona i jego towarzyszy - wszyscy członkowie załogi statku ENDURANCE zostali ocaleni.

19 października 2016: "Selma" dotarła do zachodniej strony Georgii Południowej. W fiordzie Haakon Bay, w tym samym miejscu gdzie 100 lat temu dopłynął Shackleton. Jacht opuścił trzyosobowy zespół: Krzysztof Jasica, Przemek Kruszyński i Janek (Honza) Pechar. Założeniem było odtworzenie lądowego "Trawersu Shackletona"- marszu po ratunek, trasą sprzed 100 lat. Po wysadzeniu grupy lądowej - jacht "Selma" - pozostający w pobliżu jako baza ubezpieczająca zespół górski, odpłynął w ocean, a potem na wschodnią stronę wyspy, aby samemu schronić się w Rosita Harbour przed nadciągającym sztormem i pięciometrowymi falami. Wtedy ponowne spotkanie całej załogi zaplanowano na pięć dni później, czyli na 24 października.

Początkowo trawers lądowy odbywał się sprawnie i pierwszego dnia pokonano 1/3 zakładanej trasy. Jednak w nocy z 19 na 20 października nastąpiło załamanie pogody trwające nieprzerwanie do niedzieli - 23 października. Wiatr w porywach dochodzący do 100 km/h i ciągłe opady padającego poziomo śniegu, w temperaturze kilka stopni poniżej zera (jednak przy takim wietrze odczuwalnej –15). Według skąpych wiadomości docierających od "ekipy trawersowej" grupa została unieruchomiona przez załamanie pogody i zmuszona do założenia obozu na wysokości ok. 400 m n.p.m., na przełęczy niedaleko głębokich dolin. Padający nieprzerwanie śnieg uniemożliwiał bezpieczną wędrówkę w terenie bez żadnych punktów odniesienia, przez lodowce i kolejne śnieżne wąwozy. Podczas planowanych sesji łączności wspinacze meldowali: "mamy zapasy żywności i odpowiednie ubrania, dajemy radę". Ze względu na ciągłe opady - przez kolejne trzy dni - obozowicze zmuszeni byli do odgarniania marznącego śniegu co pół godziny.

Sytuacja ekipy lądowej stała się głównym tematem rozmów na jachcie. "Selma" bezpiecznie zakotwiczona i chroniona od fal, smagana była gwałtownymi szkwałami osiągającymi ponad 50 w. (ponad 100 km/h) uniemożliwiającymi jakiekolwiek wypady na ląd. Pod pokładem trwało "normalne życie rejsowe", odsypiano trudy dwutygodniowego rejsu z Ushuaia na Georgię Południową, czytano, oglądano filmy, gotowano kolejno zamawiane potrawy, a w piekarniku wstawiono pierwszy w tym rejsie chleb.

24 października zdecydowano, że dotychczasowe plany wyprawy muszą ulec zmianie. Zakładano, że wędrówka zajmie trzy do pięciu dni. Ale nawet w szóstym dniu trwające na wyspie uporczywe opady śniegu uniemożliwiają kontynuowanie marszu w wybranym kierunku. To jeszcze prawie 40 km. Zdecydowano o wdrożenie planów awaryjnych - alternatywne zejście grupy lądowej po drugiej stronie wyspy, ale nie do Stromness Bay, tylko nieco bliżej do Possesion Bay. Po dokładnej wizji lokalnej na najbliższej grani uczestnicy grupy lądowej sami podejmą decyzję co dalej z ich marszem. Na razie nadają: "Jesteśmy zdrowi, działamy".

Nowe miejsce wyznaczone na spotkanie obu ekip to odległa o ok. 13 km od ostatniego obozu lądowego zatoka Possession Bay. To historyczne miejsce gdzie 241 lat temu - wyspa została "wzięta w posiadanie" przez Brytyjczyków (stąd nazwa Possession Bay). To tutaj - w 1775 roku dotarły okręty Admiralicji Brytyjskiej pod dowództwem kpt. James'a Cook'a: HMS Resolution oraz HMS Adventure. To także tutaj naniesiono pierwsze pomiary wyspy, której 17 stycznia 1775 roku nadano imię: 'Isle of Georgia' dla upamiętnienia króla Jerzego III (King George III) i w ten sposób wyspa została oficjalnie przyłączona do Wielkiej Brytanii (ale status ten, podobnie jak na Falklandach/Malwinach) nie jest uznawany przez Argentynę).

***

24 października 2016: "Selma" już dotarła do miejsca awaryjnego spotkania i stoi na kotwicy na końcu Possession Bay. Zespół trawersowy zwinął obóz i rozpoczął mozolną wędrówkę do wschodniego wybrzeża. Na pokładzie oczekiwanie na zejście ekipy lądowej trwa. Przygotowano zespół, który podejmie ich z brzegu gumowym zodiakiem i dostarczy na pokład.

Według informacji bezpośrednio z pokładu "Selmy" nawiązano już bezpośrednią łączność przez UKF. Niestety pogoda nie ułatwia. Nawet w zatoce wiatr osiąga 7 B i stale sypie drobny śnieg. Mimo stosunkowo niewielkiej odległości grupy lądowej od ew. miejsca spotkania panuje słaba widoczność, a zejście do zatoki jest dość skomplikowane. Większość brzegów jest podcięta i kończy się wysokim klifem.

Jak przekazuje kapitan Kuźniar:
"Trzymamy kciuki za Krzysztofa, Przemka i Janka (Honzę). Czekamy z gorącym posiłkiem. Na pewno po 6ciu dniach docenią "domowa kuchnię" Selmy. Wszyscy jesteśmy przygotowani, jacht sprawny, robimy swoje, ale w tej części świata - karty rozdaje pogoda".

Kolejne informacje wkrótce.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

DOŁĄCZ DO NEWSLETTERA - NAJCIEKAWSZE INFORMACJE DOSTANIESZ OD NAS MAILOWO

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.