"Selma" coraz bliżej przylądka Adare - ZDJĘCIA

2015-01-30 14:02 Selma Expedition

Pozdrawiamy z pokładu s/y "Selma Expeditions", 200 mil (mniej niż 400 kilometrów) od przylądka Adare u wrót Morza Rossa i już ponad 2000 mil od Hobart. Adare to miejsce pierwszego lądowania człowieka na Antarktydzie, co odbyło się zaledwie 120 lat temu.

Wiatr od W-NW o sile 3 do 5. Słońce świeci do późnego popołudnia. Temperatura wody poniżej zera. Wokół, co raz, pojawiają się growlery i góry lodowe. Od czasu do czasu humbaki. Jesteśmy 2,000 Mil od Hobart i już 16,000 Mil (prawie 30 tys. km.) od startu naszej wyprawy
"SELMA-ANTARKTYDA-WYTRWAŁOŚĆ" w Ushuaia - 10 miesięcy temu.  

Od wyjścia z Hobart nie używamy silnika. Płyniemy wyłącznie pod żaglami w rytmie zmieniających się wiatrów i pogody. Od 2 tygodni nie spotkaliśmy żadnej jednostki pływającej. Na niebie nie widać żadnego samolotu. W zasięgu wzroku nie ma żadnych innych ludzi! Jednak wiemy z codziennych maili, że kilkadziesiąt mil dalej znajduje się inny jacht - super nowoczesna Katharsis II, którą poznaliśmy w trakcie regat Sydney Hobart w grudniu 2014. Codziennie przekazujemy sobie swoje pozycje.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Przeszliśmy już granicę koła podbiegunowego. Jesteśmy po drugiej stronie i cokolwiek by to nie znaczyło, na naszej skali zrobiliśmy kolejny krok do celu. Po ubiegło-tygodniowych sztormach - obecnie spokojne wiatry wiozą nas powoli w dobrym kierunku. Na razie "bezludne sześćdziesiątki", a obecnie prawie "siedemdziesiątki" Oceanu Południowego są dla nas nad wyraz łaskawe. Krzepniemy w żeglarskim rzemiośle, podnosimy zdolność bojową załogi do pływania w trudnych warunkach, wiemy że niedługo nadejdą. Jesteśmy na to
gotowi, po to trenowaliśmy dwa lata.

Przepływamy koło malowniczej góry lodowej zasiedlonej przez pingwiny. Walą na gapę przez ocean. Ciekawe czy na Madagaskar? Nadeszła kolejna noc-nienoc. Mimo późnej pry - nadal jest jasno z doskonałą widocznością. Na bieżąco sprawdzamy prognozy zalodzenia Morza Rossa i bariery paku lodowego pomiędzy Oceanem Południowym i tym wewnętrznym morzem antarktycznym, nie na darmo
nazywanym - "najzimniejszym morzem na Ziemi". Czekamy na odpowiednią chwilę.

Na właściwy przesmyk - aby przedostać się przez prawie 200 km. barierę lodową i wpłynąć na Morze Rossa. Sytuacja cały czas nie jasna. Wyczekujemy. Musimy być ostrożni, przed nami jeszcze co najmniej dwa miesiące żeglugi. Nie chcemy niepotrzebnie ryzykować, a jeśli będziemy wchodzić w lód to tylko na "pewniaka". Oczywiście, najlepiej gdyby udało znaleźć się "czystą wodę" i aby lód udało się ominąć. Zobaczymy co przyniosą najbliższe dni.

Właśnie zjedliśmy ze smakiem ostatnie kromki chleba z Tasmanii. 40 bochenków zeszło w dwa tygodnie, to jeden chleb na 50 mil. Zaczynamy własne wypieki, nie ma wyjścia.  Piecyk podgrzewa nam wnętrze na tyle, że na razie pozbyliśmy się wilgoci. Jest chłodno, ale chyba zaaklimatyzowaliśmy się na tyle, że przestało to nam przeszkadzać. Wszyscy są zdrowi, nikt się nawet nie zaziębił. Wzajemne zrozumienie i troska, pomoc z każdej strony, swobodna atmosfera. Tak też chcemy kończyć ten rejs, na co wszyscy mamy nadzieję.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Ciekawostka dla odbiorców naszych relacji:
- Selma właśnie znajduje się w regionie na którym Antarktyczny Prąd Okołobiegunowy, na styku Oceanu Atlantyckiego i Indyjskiego, ma przepływ 215 milionów metrów sześciennych na sekundę! Dla porównania - łącznie wszystkie rzeki na Ziemi pchają "zaledwie" 1 milion metrów sześciennych na sekundę!


Pozdrawiamy z Selmy żeglującej po największym prądzie wodnym świata, około "40 bochenków od Hobart": - Piotr oraz Jacek, Duszan, Krzysiek, Artur, Damian, Luby, Kris, Leon, Wifi i Tomek.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.