Rafał Szukiel: podsumowanie Igrzysk

2008-08-25 5:18 Rafał Szukiel
Rafał Szukiel podczas wyścigu medalowego.
Autor: Dariusz Urbanowicz/Żagle Rafał Szukiel podczas wyścigu medalowego.

Igrzyska XXIX Olimpiady już powoli się kończą, wiec nadszedł czas na pierwsze refleksje. Wszystko zaczęło się, kiedy Wacek Szukiel zdobył kwalifikację dla naszego kraju na Mistrzostwach Świata w portugalskim Cascais. Wtedy już wiadomym było, że któryś z nas – Finnistów pojedzie na Igrzyska.

Eliminacje krajowe trwały do regat Pucharu Świata we francuskim Hyeres. Wtedy to podsumowano wszystkie regaty eliminacyjne i wyłoniono zwycięzcę. Nawet nie przypuszczałem, że tym jedynym będę ja. Udało mi się zdobyć kilka punktów więcej niż mój brat Wacek. Następnym krokiem było bezpośrednie przygotowanie do Igrzysk. Treningi z Tomkiem Rumszewiczem i juniorem, trzecim w klasyfikacji Piotrkiem Kulą rozpoczęły się praktycznie od razu, bez udziału Wacka, który został wyłączony z finansowania.

Okres od końca eliminacji do Igrzysk był bardzo pracowity, praktycznie nie odwiedzałem domu, wpadałem tylko na chwilkę i znów trzeba było jechać dalej testować różne warianty sprzętowe, przyzwyczajać się do warunków i uczyć techniki żeglowania w Qingdao. Czasu było coraz mniej, a pomysłów wiele. Jednym z nich była próba wykorzystania dość starej łódki, która była zbudowana dla Wacka w 2001 roku i zawsze szybko żeglowała. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, tylko problemem był transport do Chin. Trzeba było znaleźć kontener, który dotrze na czas. Większość naszego sprzętu była już w Qingdao, ale na szczęście Amerykanie wysyłali jeszcze jeden kontener i było w nim miejsce.

Wyjazd na Igrzyska odbył sie praktycznie „z marszu”. Dla wielu znajomych było wielkim zaskoczeniem, że już wylatuję. Nie było czasu o tym myśleć, bo w Chinach czekała na mnie łódka z Amerykańskiego kontenera i trzeba było ją ustawić i przetestować w tamtejszych warunkach. Więc od razu po przylocie wzięliśmy się z Tomkiem do pracy.
Kilka dni wystarczyło i sprzęt był całkowicie gotowy, a ja pewny, że wszystko jest dobrze zrobione.

Do startu został jeden dzień, który wspólnie z trenerem spędziliśmy na wycieczce w pobliskie góry Lao Shan. Później porozmawiałem z moją największą fanką żoną Anią i największym kibicem bratem Wackiem, odczytałem sms-y od rodziców i byłem gotów!

Czas na podsumowanie

Dla mnie Igrzyska się skończyły. Czy jestem zadowolony? Tak! Miejsce wpierwszej "10" to bardzo dobry rezultat, zwłaszcza, że do medali było napewno 12 kandydatów. Każdy z nich mógł stanąć na podium, a co dopierozająć miejsce w pierwszej 10.
Czy mam niedosyt po udanym pierwszym dniu? Mam! Pierwszy dzień pokazał,że mogę wygrać ze wszystkimi. Bardzo ciężko pracowałem, aby znaleźć sięna Igrzyskach i byłem dobrze przygotowany fizycznie i moja łódkapływała naprawdę szybko. Popełniłem jednak kilka drobnych błędów izamiast wrócić do domu z medalem wracam z dobrym, ale tylko dziesiątymmiejscem.


Co dalej?

Jeszcze nie mam planów na odległą przyszłość. Teraz na pewnochcę poświęcić czas mojej rodzinie, która dzielnie znosiła moje długienieobecności i wspierała mnie z całych sił, kiedy miałem chwilezwątpienia. Z moją żoną Anią planujemy wyjazd w podróż poślubną, którąodłożyliśmy o rok ze względu na moje przygotowania. Po powrocie czekana mnie mnóstwo odkładanych spraw, tak że będę dość zajęty.

Igrzyska Olimpijskie do magiczne wydarzenie i każdemu sportowcowiżyczę udziału w nich. Należy jednak pamiętać o ludziach, bez którychnie byłoby to możliwe.

Najważniejszą osobą dla mnie jest Ania, która mimo różnych problemówzawsze powtarzała „Rafałku o nic się nie martw, pływaj i walcz dzielnie,a ja wszystko załatwię” i tak rzeczywiście było. Dziękuję ci Aniu!
Wacek, który zawsze, mimo przegranych eliminacji, służył mi pomocą wewszystkim. Mam nadzieje, że kiedyś będę umiał się odwdzięczyć.
Rodzice i siostra, to oni zadbali o wychowanie, pokazali co dobre izłe, dali wspaniały dom. Wysłali też do Edmunda Januszewskiego,Andrzeja Kędziora, Sławka Ostrowskiego, Marka Przedlackiego na naukężeglarstwa.
Tomek Rumszewicz jako trener i przyjaciel pomagał mi we wszystkim co robiłem na wodzie i na lądzie również.
Piotrek Kula, to on zastąpił Wacka jako mojego partnera w treningach.Myślę, że wiele się nauczył, a ja byłem szybki na wodzie jak strzała zbiskupieckiego zamku!
Bogumił Głuszkowski, wycisnął ze mnie sporo potu i pokazał jak ciężko trenować z uśmiechem na ustach.

Wracam teraz do Polski i osobiście im wszystkim podziękuję, że mogłem ich reprezentować na Igrzyskach XXIX Olimpiady w Pekinie.

Z żeglarskim pozdrowieniem
Rafał Szukiel

Igrzyska

Start w Igrzyskach to wielkie przeżycie, ale pierwszy dzień minął miświetnie, byłem zrelaksowany i pewny siebie. Wszystko z założeń udałomi się zrealizować i obydwa wyścigi skończyłem w pierwszej trójce! Dałomi to prowadzenie w regatach, wyprzedziłem wszystkich pozostałych, tegouczucia nie da się porównać z niczym innym w sporcie!

W nocy trudno było mi zasnąć, myślałem o kolejnych wyścigach. Następnegodnia byłem bardzo spięty, mimo iż bardzo starałem się rozluźnić, to wczasie wyścigów już nie szło mi równie dobrze, nie czułem dobrze łódki,przez co kiepsko żeglowałem na kursach z wiatrem tracąc po kilkapozycji w każdym wyścigu. Na szczęście Tomek Rumszewicz szybkozorientował się w problemie i po wyścigach szczegółowo omówiliśmy każdybłąd i sposób jego naprawienia.

Trzeci dzień regat to dobre żeglowanie i niestety kiepskie decyzje. Wczasie 6-go wyścigu, podczas okrążania dolnej boi dotknąłem łódką bomuKanadyjczyka Christophera Cooka, za co powinienem wykonać dwa karneokrążenia jachtem wokół własnej osi. Przez dalszą część wyścigu biłemsię z myślami czy przyjąć na siebie karę, czy ryzykować protest iewentualna dyskwalifikację. Wybrałem karę na wodzie, lecz w bardzo złymmomencie, bezpośrednio przed metą, gdzie było dużo jachtów i znikomamożliwość żeglowania w niezakłóconym wietrze. Kosztowało mnie toutratę dziesięciu miejsc na mecie.
Czwarty dzień w planach był dniem rezerwowym wiec mogłem odpocząć i przygotować się do kolejnych startów.

Środa 13-go okazała się dla mnie pechowa. Z powodu słabego i zmiennegowiatru kilka godzin czekaliśmy na start dryfując powoli na środkuzatoki. Kiedy wystartowaliśmy, mimo poprawnego żeglowania, nie mogłemprzebić się do przodu stawki, wiatr rozdawał karty, a mnie pomijał.Wyścig skończyłem na odległej 22. pozycji. Drugi z zaplanowanychwyścigów nie odbył się.

Następny dzień to również kilkugodzinne czekanie na powiew wiatru.Jednak tego dnia szczeście nam dopisało i wystartowaliśmy w dośćsilnym, jak na miejscowe warunki wietrze. Mój start pozostawiał wieledo życzenia, lecz wraz z rozwojem wyścigu zyskiwałem kolejne miejsca.Było już nawet bardzo dobrze, ale nagły i nieoczekiwany podmuch wiatrupod koniec drugiej halsówki przetasował stawkę finnistow. Znalazłemsię znowu na 11. pozycji, a wyścig ukończyłem na 12. Co dawało mi 9.miejsce w klasyfikacji generalnej regat.

Regaty flotowe zostały zakończone na ośmiu wyścigach. Do rozegraniapozostał ostatni z udziałem tylko pierwszej dziesiątki, zwanywyścigiem medalowym. Jest on bardzo specyficzny, ponieważ punkty wnim zdobyte mnożymy przez 2 i nie można ich odrzucić jako najgorszegorezultatu, po za tym trasa jest zdecydowanie krótsza i startują w nimsami najlepsi zawodnicy.
Nasz wyścig medalowy miał odbyć się w piątek lecz pomimo starań KomisjiRegatowej i naszej cierpliwości w kolejnym oczekiwaniu na wiatr nieudało się go rozegrać. Mieliśmy do dyspozycji następny dzień jakotermin rezerwowy i prognoza pogody była bardzo obiecująca.

Ostatni dzień regat był rzeczywiście wietrzny ale i deszczowy. Znówwychodziliśmy na wodę i czekaliśmy na start, a nawet wróciliśmy do portu,bo nic nie było widać w rzęsistym deszczu. Jednak po godziniesędziowie zadecydowali, iż warunki polepszyły się i można rozegraćwyścig. Wyszliśmy na wodę i wystartowaliśmy, był to mój najlepszy startw całych regatach. Udało mi się wyprzedzić i zmusić do zwrotu Bena iGaspra. Niestety po kilkudziesięciu metrach sam musiałem szukać miejscado zwrotu, ponieważ od strony zawietrznej zaczął mi przeszkadzaćGuillaume. Znalazłem odpowiednie miejsce i zrobiłem zwrot uwalniającsię od kłopotów. Pierwsza halsówka szła mi wyśmienicie, do momentu, kiedyza późno zrobiłem zwrot przy zmianie wiatru i część łódek mniewyprzedziła. Kurs z wiatrem odbył się bez żadnych niespodzianek anizmian w kolejności. Druga halsówka była już bezbłędna i dała mi awansna 5. pozycję, którą to utrzymałem już do mety. Był to dobry wyścig mimoiż straciłem miejsce 9. i spadłem na 10.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.