Przed bardzo długim rejsem dookoła świata

2015-11-26 23:46 archiwum Żagli

Bartek Czarciński, kapitan jachtowy i motorowodny, instruktor, od 10 lat związany z żeglarstwem, postanowił zbudować jacht i wypłynąć w samotny rejs non stop dookoła świata. Jacht już żegluje, ale przed wyruszeniem w rejs jest jeszcze sporo do zrobienia. Marek Zwierz rozmawiał z nim w połowie września przy okazji regat samotnych żeglarzy dookoła Gotlandii.

Żagle: Chcesz płynąć dookoła świata non stop…

Bartek Czarciński: Tak.

Ż: Z Gdyni do Gdyni?

BC: No, prawdopodobnie stąd, czyli z Gdańska do Gdańska.

Ż: Henryk Jaskuła powiedział kiedyś, że gdyby jeszcze raz płynął, to startowałby z wybrzeży atlantyckich.

BC: Nie wiem skąd to wyciągnąłeś. Jedyne miejsce inne niż Gdynia to Hobart, bo to jest najłatwiejsze. On generalnie chyba nie żałuje tej decyzji. Rozmawiałem z Tomkiem Cichockim jeszcze przed jego pierwszym rejsem i mówił, że to bez sensu z polskiego portu, bo ruch statków jest większy. Dość dużo pływam jako taksówkarz na wodzie z ludźmi i faktycznie, ruch statków jest duży. Nie wiem jak było kiedyś, bo nie było mnie na świecie, ale według mnie jest on w tej chwili bardziej przewidywalny. Statki się pilnują i są pilnowane, żeby nie wyjeżdżać poza swoje ruty, są pilnowane przez VTSy. Ruch statków mi nie przeszkadza i nie przeraża. Ciekawe rozwiązanie miał Jarek Kaczorowski jak pływał w treningach na Kanale La Manche. Zgłaszał do VTSu, że będzie płynął małą łódką kiepsko widoczną dla radarów tego i tego dnia i że będzie im podawał pozycję gdzie jest i czy oni by mogli nadać ostrzeżenie nawigacyjne. VTSy idą na rękę, bo to jest też ułatwienie dla ich pracy. Dużo łatwiej jest zapobiegać. Mamy takie urządzenia dzisiaj, których dawniej nie było. Nie chcę się opierać za bardzo na urządzeniach, bo obserwacja jest jedynym bezpiecznym sposobem na pływanie po morzu, no ale AIS jest sto razy lepszy od radaru. Ja nawet na tej małej łupince mam aktywny transponder radarowy, który mi mówi, że jest jakiś statek w pobliżu. Na żagle mam naszyte taśmy odblaskowe, jeszcze będę miał z kokpitu w górę halogen, który będzie świecił z dołu na żagle. Nie mam silnika, więc trzeba zupełnie inaczej myśleć o kontaktach ze statkami.

Ż: Nie masz silnika?

BC: W ogóle. Z założenia, bo to jest za mała łódka. Ile bym musiał wziąć paliwa, żeby to miało jakikolwiek sens? Około 100, 150 litrów paliwa, a silnik waży drugie sto kilogramów.

Ż: A’propos ładowania, to jak chcesz rozwiązać problemy z prądem?

BC: Mam generator prądotwórczy, który waży 13 kilogramów. Dużo mniej, niż silnik, ale muszę wziąć sto litrów paliwa. Mam generator wiatrowy 400 W. Jeszcze nie zdążyłem go zamontować, ale już go na szczęście mam. Panel słoneczny, ale to jest bardziej dla spokoju psychicznego, żeby łódka ładniej z zewnątrz wyglądała…

Ż: Na Atlantyku powinien się sprawdzić…

BC: … ale na południu kiepsko działa. Chociażby kąt padania jest inny i do czego innego one są projektowane. No i mam rower. Tutaj, gdzie siedzisz, będzie taki przykręcany trenażer. Tomek miał zanik mięśni po pierwszym swoim rejsie. Miał duże problemy z nogami przez kilka tygodni. Widziałem kiedyś u Australijczyków czy Amerykanów… Płynęli tratwą zrobioną z butelek do Australii i mieli normalnie kolarzówki porozstawiane na pokładzie tego katamaranu i robili prąd pedałując. Dla mnie jest to o tyle ważne, że muszę coś robić, bo na pokładzie bardzo mało się ruszam, więc ten rower i prąd to bardziej ma być taka zachęta.

Ż: W ostatnich Regatach Rumowych Loick Peyron miał rower na pokładzie.

BC: Tak? No! Ja sobie jeszcze wymyśliłem, że teraz jeżdżę rowerem i kręcę sobie filmy z lasu i potem sobie odpalę tutaj na komputerze i będę pedałował. Mam mało odbiorników. Moje nieliczne odbiorniki to UKFka, telefon satelitarny i komputer, który tak naprawdę służy mi bardziej do rozrywki, więc mogę go używać i mogę go nie używać. Nawigacja. Na cały świat potrzeba sześć map papierowych plus biorę  jakieś mapy elektroniczne w tablecie, w telefonach wodoodpornych schowanych gdzieś głęboko tylko po to, że gdybym musiał wejść awaryjnie do jakiegoś portu, żebym nie musiał prosić o asystę. To jako zabezpieczenie, a tak generalnie, to papierowe mapy wystarczą. Mam dwa sekstanty. Generalnie pozycja na środku oceanu to nie jest apteka, więc pozycja raz dziennie w zupełności wystarczy. Jak już jeździłem przez Atlantyk w tę i z powrotem i robiłem próby, to naprawdę GPS można włączyć raz na 10 dni. Jedynie AIS prawdopodobnie nie odważę się wyłączyć i będzie chodził cały czas. Nawet jak nie będę dwa tygodnie statku widział, bo mogę go zobaczyć wtedy, jak będę spał i to będzie niefajnie.

Ż: Kiedy wpadłeś na pomysł tego rejsu?

BC: 5 lat temu zacząłem się zastanawiać czemu nikt nie spróbował popłynąć jak Heniu Jaskuła. Wiem, ze to bez sensu, że to niemodne powtarzanie czegoś, co już było. Wszyscy raczej walczą o bicie rekordów…

Ż: Szybciej od niego nie popłyniesz…

BC: Nie, żebym popłynął tak jak on, to będzie dobrze. Ja zakładam średnią 2,7 – 2,8 kn. To mi pozwala na opłynięcie w granicach roku, 13 miesięcy. Łódka jest mojego pomysłu i nie wiedzieliśmy zupełnie co nam wyjdzie nautycznego. Tym bardziej, że takielunek był projektowany do istniejącego kadłuba. Byłem przerażony, ale teraz po 1500 milach, i to takich udokumentowanych przez trackingi, jest ok. Jedyna korzyść z regat, oprócz tego, że są inne jachty dookoła, to obliczenie średniej prędkości. Wyszło mi 4,1 węzła i to przez 1500 mil. Była pogoda wakacyjna na Bałtyku, no, może 1/5 tego czasu jakoś mocniej. Więcej zmieniałem genakery na Code 0 i się z tym bawiłem, żeby w ogóle jechać. Na razie jestem zadowolony co do prędkości. Jak nic się nie urwie, to będzie ok. Chciałem kiedyś przepłynąć Atlantyk i tak przetestować łódkę. Zawieźć ją do Portugalii, przepłynąć, wrócić. Heniu Jaskuła, właśnie wtedy go poznałem, pytał - czy ty masz za dużo pieniędzy? Wystarczyło mi 15 godzin w sztormie na Bałtyku. 10, 11°B i wiedziałem wszystko o łódce. Poprawiłem to co konieczne i nic więcej mi się nie popsuło, prócz żagli, które się rwały. Tym mnie trochę przekonał. Teraz sezon 2015 przepływam i będę miał 2000 mil na koncie. Póki co nic się nie wydarzyło, co budziło by w jakikolwiek sposób mój niepokój. Poczekam na sztorm, głównie chodzi mi o sprawdzenie jak ona będzie się zachowywała w dryfie przy fali większej niż 70 cm. W wakacje większej fali nie było. Jedynie jak wychyliłem się za Gotlandię to ok. 8°B wiało, ale wiadomo, że ludzie zawyżają. Nie wiedziałem, czy coś się nie urwie, więc trochę niepokoju czułem. Jak wracałem z Poloneza łódka, która płynęła obok, miała wiatromierz i wiało między 7 a 8°B, a na Zatoce Pomorskiej fala się robi od razu przy północnym wietrze większa. Grota zrzuciłem tylko dlatego, że już mi bom wchodził do wody. Ona nie buja się mocno. Stateczność początkową ma kiepską, ale jak już się przechyli 10° to jedzie. Potem to musi naprawdę mocno powiać, żeby się bardziej przechyliła.

Ż: Kiedy startujesz?

BC: Czerwiec jest jedyną rozsądną datą. Jak Jaskuła. Czerwiec, żeby załapać się z latem na poszczególnych przylądkach. To nie jest zagrożone, bo może nie powinienem tak mówić, ale znaleźliśmy sposób sfinansowania tego przedsięwzięcia pracą, a nie szukaniem sponsorów no i kasę na minimalne rzeczy mam. Nie będę miał, na przykład, Internetu, czyli nie będę mógł żadnych relacji robić. Wolę sobie więcej minut z żoną pogadać, niż wysyłać relacje. Mam dwa telefony satelitarne, Inmarsata i taki ręczny Iridium, bo ten na południu może wpaść w martwe pola. Jedyny rekord, jaki mogę pobić, to rekord najtańszego takiego przedsięwzięcia, nie licząc oczywiście czasu, pracy i zaangażowania.

Ż: Alessandro di Benedetto przepłynął na Mini 6.50. To mogło być tańsze.

BC: Nie było! Zakup łódki i tak dalej. On ją jeszcze dostosowywał. Oglądałem ją w Les Sables d’Olonne,  wyciągniętą. Zresztą większą część bez masztu przepłynął. Z tego co spadło z góry zrobił bukszpryt i stawiał żagle w drugą stronę.

Ż: Na jak długo planujesz rejs?

BC: Przy 3 i pół węzła jest szansa na jakieś 9, 10 miesięcy, a przy prędkościach 2,8 dłużej.

Ż: Na jak długo bierzesz zapasy jedzenia?

BC: Na 13 miesięcy. Jeżeli nie uda mi się zrobić tego w 13 miesięcy czy w rok, to nie. Ja nikomu niczego nie chcę udowadniać. Ja chcę sprawdzić jacht. Odeszło się od standardów budowy jachtów, które w 70, 80 latach się sprawdzały jeżeli chodzi o bezpieczeństwo i wytrzymałość. Zapomniało się o tym totalnie. Wkurzało mnie to na tych wszystkich łódkach współcześnie budowanych. Ja moją łódkę budowałem, jeżeli chodzi o elementy konstrukcyjne, wzorując się na łódkach z 70 lat. Chcę zrobić ten rejs po to, żeby sprawdzić, czy teoria mewy się sprawdza. Robert Manry, który płynął na „Tinkerbelle” przez Atlantyk wysnuł teorię mewy. Mewy żaden sztorm nie zatopi. Mewa się unosi na fali i opada. To znaczy kiedyś w sztormie mewa uderzyła mi o bom i spadła martwa do kokpitu, ale tu chodzi o efekt butelki…

Ż: Manry to wysnuł na podstawie żarówki, która unosiła się w sztormie na fali.

BC: Może tak być. Ja przyjąłem sobie takie założenie, że muszę zrobić łódkę, która będzie szczelna i przynajmniej będzie miała dwa, trzy przedziały wodoszczelne, no i to się udało. Oddzielony mam całkowicie przedział ze sterem, gdyby mi się ster wyrwał. Jeżeli we współczesnej łódce wyrwał by się ster, to łódka tonie. Wszystkie łódki są tak zrobione. No, może Hallberg Rassy się trzyma, ale oni niedługo zbankrutują, jak będą tak dobre łódki robić. Ta łódka miała powstać z moich doświadczeń. Estetyka legła w gruzach kompletnie. W tym roku już stwierdziłem, że jeżeli mam się bawić w wykańczanie, drewno, żeby to ładnie wyglądało, to kolejne lato spędzę w hangarze. Dostałem przykaz od mojej żony, że muszę zdążyć dopóki nasze dziecko nie skończy trzeciego roku życia. Ma 10 miesięcy, więc jest szansa. Przyszły rok jest ostatecznym terminem, a potem to już chyba jak na studia pójdzie, więc motywacji mam sporo.

Ż: Powodzenia i dziękuję bardzo

Marek Zwierz

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.