Powitanie „Barlovento II”

2013-09-20 22:51 Marek Zwierrz

W piątek, 20 września zakończyła się blisko 4 miesięczna ekspedycja do rosyjskiej części Arktyki. Żeglarze osiągnęli najdalej położony na północ punkt na kuli ziemskiej do którego dotarł polski jacht pod żaglami.

Wrześniowe słońce w towarzystwie kilku jachtów przywitało na gdyńskiej redzie powracający z rosyjskiej Arktyki jacht „Barlovento II”. W kilku etapach jacht pokonał trasę przez Sankt Petersburg, słynny Biełomor Kanał, Morze Białe, Morze Barentsa aż do Ziemi Franciszka Józefa i z powrotem przez Morze Karskie i Murmańsk. Od opuszczenia Gdyni 2 czerwca minęły prawie 4 miesiące, 4 kapitanów i w ogóle 4 była magiczną liczbą ekspedycji. Jacht przepłynął 4 tysiące mil tam i 4 tysiące mil z powrotem, zaliczył 4 Morza i przez pokład przewinęło się 40 żeglarzy, z czego niemal połowa kobiet.

Pomysłodawcą wyprawy był Maciej Sodkiewicz, który też prowadził „Barlovento II” przez najtrudniejsze akweny Arktyki. Załoga dopłynęła do 82°16’ N, a tak daleko jeszcze żaden polski jacht nie dotarł. O postępach ekspedycji pisaliśmy na portalu "Żagli" wielokrotnie. Wprawdzie jacht oklejony był wieloma napisami różnych partnerów, ale tak naprawdę wszyscy uczestnicy rejsu pokrywali koszty swojego udziału sami. Tym większa sława.

Kilka minut po godzinie 11 pomalowany na niebiesko jacht wpłynął do Basenu im. Mariusza Zaruskiego otulony w dym odpalonych na powitanie czerwonych pochodni.  Na kei zebrał się komitet powitalny, a po pierwszych uściskach wszyscy przenieśli się do siedziby patrona wyprawy, Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego (POZŻ). Tam nastąpiło oficjalne powitanie przez prezesa POZŻ, Bogusława Witkowskiego, wręczenie dyplomów przez Prezesa Ligii Morskiej i Rzecznej, a jednocześnie Dyrektora Gdyńskiego Urzędu Morskiego Andrzeja Królikowskiego, powitanie w imieniu Prezydenta Gdyni przez Beatę Szadziul, przez Wiceprezydenta Tczewa Zenona Drewę i, z ramienia Bractwa Kaphornowców, przez redaktora Bohdana Sienkiewicza. Załoga odwdzięczyła się zdjęciami z najdalszego punktu, który osiągnęli w czasie wyprawy.

Rejs przebiegał przy zmiennej pogodzie, gdzie głębokie niże przeplatane były okresami cisz. Towarzyszyły temu drobne awarie, które udawało się usunąć i przygody z rosyjskimi służbami specjalnymi. To ostatnie wydaje się być charakterystyczne dla tego regionu świata. Każda wyprawa, żeby można było ją zaliczyć do udanych, powinna na końcu rodzić pomysły nowej ekspedycji. W tajemnicy dowiedziałem się, że takie pomysły już są, ale żadnych szczegółów nie udało mi się z mojej rozmówczyni wydobyć. Nie zapeszając życzymy spełnienia tych zamiarów i gratulujemy wspaniałego osiągnięcia.

Marek Zwierz

 

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.