Marek Zwierz i Joanna Siemiak z ARC 2014 - przede wszystkim dbamy o bezpieczeństwo!

2014-11-21 2:16 archiwum Żagli

Na cztery dni przed startem transatlantyckich regat ARC, tematem wiodącym treningów było zachowanie się w przypadkach konieczności wezwania pomocy lub opuszczenia jachtu.

ARC, czyli organizowany przez World Cruising Club Atlantic Rally for Cruisers, to pomysł wspomnianego krótko we wczorajszej relacji Jimmy Cornella. Warto nieco szerzej opowiedzieć o tej postaci, choćby ze względu na wiele publikacji sygnowanych jego nazwiskiem.

Jimmy Cornell urodził się w Rumunii, ale od 1969 roku mieszka w Anglii. W 1975 roku wraz z żoną i dwójką dzieci wypłynął w rejs dookoła świata i ten rejs trwał 6 lat. Zaliczył nie tylko sporą ilość mil, krajów, wysp, portów i kotwicowisk, ale zdobył kolosalne doświadczenie w tego typu żegludze, poznał wielu żeglarzy, a swoje relacje przesyłał do radia BBC. Po powrocie, a przed wypłynięciem w kolejny długi rejs (w sumie zaliczył 3 „kółka”) zaczął porządkować swoją wiedzę. Owocem były nie tylko statystyki dotyczące wielkości i rodzajów jachtów, ale i opracowanie tras morskich włóczęgów. Jego najważniejszą, przetłumaczoną na kilka języków książką, jest „World Cruising Routes”, która w tym roku została wydana po raz 7. Innymi niezbędnymi dla żeglarzy wybierających się w dalekie rejsy są „World Voyage Planer”, „Cornell’s Ocean Atlas”, „World Cruising Destination” czy „Woirld Cruising Handbook”. Jimmy Cornell poszedł też z duchem czasu i nie ograniczył się li tylko do książek. Od grudnia 2000 roku działa w sieci strona noonsite.com, gdzie żeglarze mogą znaleźć wszystkie informacje potrzebne do przygotowanie trasy, niezbędnych formalności, zwyczajów itd. Z pewnością warto przed wielką wyprawą zobaczyć, co ciekawego znajdziemy w tych materiałach.

W 1998 roku Jimmy Cornell zrezygnował zarówno z organizowania ARC, jak i prowadzenia World Cruising Club. Jego miejsce zajął Andrew Bishop i z powodzeniem prowadzi oba przedsięwzięcia do dzisiaj.

Tymczasem w porcie i okolicach trwają seminaria, treningi i demonstracje. Bardzo dużą wagę przywiązuje się tu do bezpieczeństwa i zapobiegania wypadkom. Dzisiejsze spotkania uczestników rozpoczął pokaz podejmowania rannego z jachtu przez helikopter. Co jest ważne w takich wypadkach? Przede wszystkim zachowanie spokoju. Posprzątanie z pokładu i kokpitu wszystkiego, co może zostać zwiane za burtę i prowadzenie jachtu prosto baksztagiem lewego halsu. Winda na śmigłowcu służąca do podnoszenia rannego znajduje się po prawej stronie maszyny, stąd łatwiej jest manewrować mając wiatr z tyłu z lewej strony. Sternik nie może się rozglądać i jego jedynym zadaniem jest trzymanie kursu. Jest głośno, wiatr spadający w dół ze śmigła osiąga nawet 9 stopni w skali Beuforta. W tych warunkach trudno jest działać spokojnie i dlatego dobrze jest uświadomić sobie jak taka akcja wygląda.

Drugi trening to demonstracja i ćwiczenia z pirotechniką. Niestety kierunek wiatru nie pozwolił na odpalenie rakiet spadochronowych, ale można było własnoręcznie sprawdzić działanie czerwonych pochodni i pławek dymnych. Ważne jest, żeby w kontenerze, w którym trzymamy całą pirotechnikę były dobre rękawice robocze. Pochodnia rozgrzewa się pod koniec działania do tego stopnia, że nawet w rękawicach czuje się ciepło. Dobrze też jest mieć okulary ochronne. Z palącej się pochodni wylatuje rozżarzony popiół, a przy silnym wietrze zawirowania mogą być tak duże, że o wypadek nie trudno.

Ostatnia czwartkowa demonstracja, a nawet trening, dotyczyła tratwy ratunkowej. Każdy mógł zobaczyć jak odpala się tratwę, każdy mógł do niej wejść, a niektórzy mogli nawet spróbować ją odwrócić, gdyby podczas otwierania pozostała w pozycji dnem do góry. Zademonstrowano też prosty sposób podpływania do tratwy, jeżeli cała załoga nie mogła przesiąść się do niej z jachtu suchą noga. Tworzy się tzw. krokodyla, czyli łańcuszek trzymających się nawzajem nogami ludzi płynących na plecach. W tej pozycji naprawdę przydaje się sprayhood, czyli kapturek dołączany do kamizelki ratunkowej chroniący przed bryzgami fal.

Jutro spróbujemy napisać więcej o Gran Canarii, która sama jest warta odwiedzin.

Marek Zwierz i Joanna Siemiak

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.