Ewa Romaniuk i Kasia Goralska z Volvo Youth Sailing Team Poland opowiadają o sukcesie w Portugalii

2014-07-22 14:48

Mistrzostwa Świata juniorów nazywane przez nas ISAF-em to najbardziej prestiżowa impreza roku. Uczestniczyć w niej mogą tylko najlepsi. Każdy kraj ma swoje eliminacje i to dzięki nim udaje się wyłonić jednego chłopaka i dziewczynę z każdej klasy, w naszym przypadku załogę męską i żeńską.

Eliminacje w Polsce skończyły się na początku czerwca więc miałyśmy jeszcze czas na trzymanie dobrej formy. Tym razem ISAF odbył się w portugalskiej Tavirze, a na starcie stawiło się 27 żeńskich załóg w klasie 420.

Poziom oczywiście był bardzo wyrównany i walka trwała do samego końca. W zeszłym roku udało nam się ukończyć regaty na 9 miejscu i tym razem, wiadomo poprzeczkę ustawiłyśmy nieco wyżej.  Cykl pięciu dni ścigania się na wodzie rozpoczęłyśmy od wygranego wyścigu. W drugim lekki kocioł na starcie i już tylko 10 pozycja, ale trzecie miejsce w generalce po pierwszym dniu bardzo nas ucieszyło.

Następnego dnia warunki były nieco gorsze. Słaby wiatr wysoka fala i prąd sprawiły nam nieco kłopotu. Dzień zaczęłyśmy słabo - od 13 miejsca, ale w kolejnym wyścigu po dobrym starcie 4 miejsce było nasze. Takie też miejsce zajmowałyśmy ogólnie po tym dniu.
 
Wtedy jeszcze nie odczuwałyśmy stresu. Plan na następny dzień był prosty utrzymać czwartą pozycję i atakować trzecią załogę z Chile. Niestety nic nie poszło po naszej myśli. Nieudane starty i słabiuteńki wiatr tylko podwajały nasz stres. Spadłyśmy po tym dniu aż na 7 pozycję, tracąc dużo punktów. Tym samym nasze marzenia o medalu już prawie zniknęły. Byłyśmy zdołowane i rozczarowane własnym pływaniem, ale na szczęście wiedziałyśmy co trzeba poprawić.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Dużo wsparcia dał nam wtedy nasz trener i oczywiście rodzice. Po przeanalizowaniu wszystkich błędów i długich rozmowach z najwierniejszymi kibicami postawiłyśmy sobie jeden cel na następny dzień – dobre starty. Trener przekonał nas, że wcale nie musimy wygrać startu, co jest bardzo trudne i ryzykowne. Start z pierwszej linii i z dobrą prędkością - to miał być klucz do sukcesu. Po udanym starcie wiemy, że wszystko będzie układać się po naszej myśli.

Już w pierwszym wyścigu kolejnego dnia jechałyśmy w ścisłej czołówce i nagle trach! Żółta kartka na pierwszym boku…. Załamane wykręciłyśmy dwa kółka. Wiedziałyśmy, że jeśli chcemy się jeszcze liczyć w tych regatach nie możemy przypłynąć poza pierwszą dziesiątką. Pozbierałyśmy się i pojechałyśmy do przodu z taką motywacją w sobie, że udało nam się ukończyć ten wyścig na 6 pozycji.

Kolejny wyścig to już przypieczętowanie naszych umiejętności w trapezowych warunkach i 2 miejsce. Bardzo dobry dla nas dzień, a nieco pechowy dla naszych rywalek sprawił, że uplasowałyśmy się na 5 pozycji tracąc jeden punkt do czwartego i pięć punktów do trzeciego miejsca. Ostatni dzień zapowiadał się więc ciekawie. Prognozy już znałyśmy – będzie wiać, a ostatnie wyścigi sprawiły, że czułyśmy w sobie moc do zrobienia tego, co w zasadzie w takich regatach wydaje się niemożliwe. Plan na ostatni wyścig był mało skomplikowany – wygrać go i czekać na to jak przypłyną rywalki.
 
Nie interesowało nas bronienie piątego miejsca. Po przeciętnym starcie odrzuciło nas do prawej strony i nic nie było pewne. Na szczęście, zgodnie z prognozą wiatr poszedł w prawo i po zrobieniu zwrotu już widziałyśmy jak reszta zostaje w tyle. Na pierwszy znak wjechałyśmy jako pierwsze. Za nami NZL i ISR. Najgroźniejsze rywalki – Niemki i Singapurki daleko z tyłu. Miałyśmy znakomitą prędkość i ze spokojem mogłyśmy do końca kontrolować ten wyścig.

Singapurki, do których traciłyśmy jeden punkt przypłynęły szóste, co oznaczało, że już są za nami. Dalej czekałyśmy na Niemki. Widząc, że są daleko – poza dziesiątką, stało się jasne, że mamy medal.
 
Nie mogłyśmy uwierzyć, że się udało. Walka o złoty medal zakończyła się już poprzedniego dnia. Bardzo równo żeglujące Hiszpanki nie musiały startować w ostatnim wyścigu. Srebrny medal w zasadzie też już był przyznany. Jedynie o co teoretycznie mogłyśmy w tym dniu powalczyć to 3 miejsce. Tym bardziej cieszyłyśmy się z brązu.

Zacięta walka i ogromne emocje do samego końca to chyba nasza specjalność. Pokazałyśmy, że potrafimy zebrać się, zmobilizować i wydostać z dołka. Udowodniłyśmy sobie, że stać nas na wiele… Ostatnie dwa dni regat z pewnością mocno nas podbudowały.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Nasz sukces nie byłby możliwy bez ogromnego wsparcia trenera kadry – Stanisława Mickiewicza, który nie tylko znakomicie nas przygotował technicznie do tego startu, ale przede wszystkim potrafił w najtrudniejszym momencie tych regat pomóc nam przełamać kryzys. Jesteśmy mu bardzo wdzięczne.

W tym miejscu chciałybyśmy podziękować naszym sponsorom: Polskiemu Związkowi Żeglarskiemu, Ministerstwu Sportu i Turystyki oraz firmie VOLVO. Bez ich udziału nasz udział w tych regatach nie byłby możliwy.

Pozdrawiamy,
Załoga 420 POL55326 Ewa Romaniuk i Kasia Goralska – Volvo Youth Sailing Team Poland / Gdynia Sailing Team.

 

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.