Dzień Ryby w Helu

2015-07-28 13:40 archiwum Żagli

Żeglując wozimy ze sobą wędki, czasem nawet ich używamy, a zdarza się, że coś smacznego wyląduje na kambuzowej patelni. Warto poznać jaka jest tak naprawdę kondycja naszych bałtyckich ryb i co możemy zrobić, żeby miały się one lepiej. Temu celowi służyła sobotnia akcja w Helu.

Bez ryby nie było by ani Helu, ani wielu kaszubskich osad. Od lat właśnie w Helu organizowany jest Dzień Ryby. Tym razem rozpoczął go przemarsz przez miasto Męskiego Chóru Szantowego „Zawisza Czarny”. Wreszcie „Press Gang” zabrzmiał groźnie, gdy przebrani za żeglarzy członkowie chóru szeroką ławą ruszyli przez helskie ulice. Ich celem było Fokarium wokół którego rozstawiły swoje stanowiska organizacje z bardzo szeroką ofertą czy to zabaw dla dzieci, czy to informacji dla dorosłych. Z klocków LEGO można było zbudować rzekę przyjazną dla ryb. Dla łasuchów przygotowane były pierniczki, oczywiście w kształcie ryby, które można było dowolnie ozdobić. Na pamiątkę oferowane były wielorazowe torby na zakupy z własnoręcznie nadrukowaną rybą. Były gry i zabawy, było podglądanie ryb, był też koncert dla dzieci „Zejmana i Garkumpla”.

W części informacyjnej można było poznać ssaki bałtyckie, obejrzeć tradycyjne narzędzia połowowe, dowiedzieć się o szkodliwości hałasu w morskich głębinach lub zasięgnąć rady jak zostać badaczem mórz i oceanów. Teatr kulinarny smażył na wielkiej patelni stornię, Klub „Gaja” zbudował z butelek PET olbrzymią rybę. Miejscowi rybacy,  wypływający na połowy na niewielkich łódkach, pokazywali jak fachowo filetować rybę, w jaki sposób się ją łowi, a dodatkowo można było taką świeżą rybę kupić. Nie sposób w krótkiej notatce opowiedzieć o wszystkich aktywnościach, wystawach, grach, zabawach, artystycznych przedsięwzięciach, filmach i kulinariach chociaż pogoda zbytnio nie rozpieszczała dorzucając z nieba od czasu do czasu sporo wody.

Organizatorami i uczestnikami Dnia Ryby było miasto Hel, Błękitny Patrol WWF, Klub „Gaja”, Stacja Morska Uniwersytetu Gdańskiego, Studenckie Koło Naukowe Oceanografów, helscy rybacy łodziowi, a helskie restauracje oferowały przez cały dzień specjalne rybne menu.

Cena ryby bałtyckiej w sklepie nie odzwierciedla jej rzeczywistych kosztów. Nie uwzględnia bowiem środków wydawanych na ochronę środowiska, na zachowanie odpowiednich terenów lęgowych dla narybku. Dobrym przykładem może tu być dorsz objęty długoplanowym programem odbudowy stada bałtyckiego, a którego najlepiej jeść w chłodnych miesiącach roku (latem jest oferowany tylko w formie mrożonej). Niewłaściwe uregulowanie rzek sprawia kłopoty rybom takim jak łosoś i węgorz, które drożnych rzek potrzebują do cyklu rozmnażania się. Przykładem działania we właściwym kierunku jest projekt naturalizacji korytarza migracji ryb na rzece Płutnica.  Jako konsumenci też możemy przyczynić się do polepszenia zasobów i stanu ryb. Możemy wybierać w sklepie produkty z certyfikatem MSC, który przyznawany jest zrównoważonym połowom. Pod uwagę brany jest nie tylko stan łowisk, ale także rodzaj używanych narzędzi połowowych i cała linia produkcyjna od kutra do konsumenta. Możemy kupować ryby, których stada nie są zagrożone, jak w przypadku łososia, którego z powodzeniem na naszym stole zastępuje nie ustępująca mu smakiem troć wędrowna. Na jakiś czas powinniśmy zrezygnować z węgorzy czy ze szczupaków z Zatoki Puckiej, żeby dać im szansę na odrodzenie się w ilościach, o których pisał choćby Gunter Grass w „Blaszanym Bębenku”.  Przede wszystkim powinniśmy do zakupów ryb podchodzić świadomie, a w sieci jest bardzo dużo informacji na ten temat.

Marek Zwierz

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.