Rejs po zimowym Bałtyku jachtem "Wołodyjowski"

2016-02-25 10:48 Krzysztof Kwapiszewski

Dodatnie temperatury panujące w lutym spowodowały zejście kry z Martwej i Śmiałej Wisły, uwalniając tym samym "Wołodyjowskiego" z lodowych okowów. To wystarczyło, by siedmioro niepoprawnych miłośników żeglarstwa morskiego mogło spotkać się zimą na jego pokładzie. "Wołodyjowski", to znana i sprawdzona konstrukcja J-80, stalowy jacht zaprojektowany do ambitnej żeglugi w trudnych warunkach morskich i oceanicznych.  Od kilku lat jacht ten znajduje się w prywatnych rękach, a jego nowy armator z wielką determinacją i poświęceniem systematycznie przywraca jednostkę do dawnej świetności. 

Z myślą o całorocznym bałtyckim pływaniu, "Wołodyjowski" specjalnie przystosowany został do rejsów w trudnych warunkach zimowych, to znaczy zamontowano w nim klasyczną „kozę” - stalowy piecyk, którego wygięty komin wysoko wznosił się ponad pokład jachtu. "Koza" przez całą załogę spontanicznie nazwana została Ruzią i od tej chwili Ruzia stała się dla nas wszystkich obiektem powszechnej uwagi i specjalnej troski. To z myślą o niej na jachcie zasztauowano sporą ilość drewna, a właściwe ustawianie komina w stosunku do wiatru stało się na "Wołodyjowskim" nową i niezwykle cenną umiejętnością żeglarską. Ruzia podczas rejsu okazała się być dość żarłoczną "kozą", za to wnętrze jachtu ogrzewała szybko i niezwykle skutecznie. Wokół niej, niczym przy domowym kominku, kwitło w mesie życie towarzyskie załogi, a herbatka podgrzewana na jej rozgrzanym blacie nabierała specyficznego i niepowtarzalnego smaku.

Z gdańskiego Yacht Klubu Północnego wypłynęliśmy w rejs w późny piątkowy wieczór. Pogoda na weekend zapowiadała się na zmienną, zakładała porywiste wiatry wraz z możliwością niewielkich opadów. W tej sytuacji postanowiliśmy najpierw popłynąć w okolice Helu i tam, po empirycznym zapoznaniu się z warunkami panującymi na morzu, podjąć ostateczną decyzję w sprawie ewentualnego przeskoku do Władysławowa. Za Helem Bałtyk przywitał nas umiarkowanym zachodnim wiatrem, powoli odkręcającym na południowy zachód. W tej wymarzonej żeglarskiej sytuacji grzechem byłoby nie popłynąć do Władysławowa. Wchodząc nad ranem do rybackiego portu, byliśmy w nim oczywiście jedyną jednostką żaglową, wzbudzając tym samym na nabrzeżu odrobinę sensacji. Jednak największe zainteresowanie budził nasz komin, wystający z pokładu na znaczną wysokość, z którego unosił się szaro-biały dymek przepełniony zapachem palonego drewna. Dzień zszedł nam na spacerze po pustym o tej porze roku nadmorskim kurorcie oraz na żeglarskiej integracji w mesie przy „kominku”, którego solidną namiastkę stanowiła Ruzia. Tuż po północy w niedzielę, udaliśmy w drogę powrotną do Gdańska, z krótkim postojem zaplanowanym na Helu. Wiatr ponownie mieliśmy korzystny i tyko gęsta padająca mżawka mąciła nieco "idylliczny" nastrój. Ruch statków na morzu panował niewielki, a mimo to jeden z nich oświetlił nas reflektorem, po czym wywołał "Wołodyjowskiego" przez UKFkę. Oficer wachtowy statku nie do końca wierzył, że echo - widoczne na jego radarze - w rzeczywistości jest polskim  jachtem żaglowym, na dodatek którego załoga z własnej i nie przymuszonej woli dokonuje w lutym orania Bałtyku.

Hel przywitał nas słońcem i tradycyjnie już sanitariatami zamkniętymi na głucho. W dużym - w lecie wypełnionym do granic możliwości - basenie jachtowym byliśmy jedyną jednostką żaglową, choć z uwagi na sterczący i dymiący komin mogliśmy być również postrzegani jako jednostka żaglowo-parowa. Po kilku godzinach spędzonych na Helu przy fantastycznej, wietrznej, żeglarskiej pogodzie szybko przez zatokę przeskoczyliśmy do Górek i dalej Wisłą do macierzystego dla jachtu Yacht Klubu Północnego. Tu skończyła się nasza bałtycka, lutowa żegluga. Tym razem Neptun i Bałtyk okazali się dla nas nadzwyczaj łaskawi. Udany rejs był w dużej mierze również zasługą dzielnego i sprawdzonego jachtu oraz jego kapitana, który krok po kroku przywraca jednostce dawną sprawność techniczną. My powoli zaczynamy już myśleć o kolejnym rejsie...  Chyba wszyscy pokochaliśmy zimowe żeglowanie, bo dla nas Bałtyk jest wspaniały o każdej porze roku, a żeby się o tym osobiście przekonać wystarczy w któryś weekend zamustrować na "Wołodyjowskiego".

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

OBSERWUJ NAS NA TWITTERZE

(KK) 

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.