Rejs "Czadowych Żagli": z Połańca do Kazimierza Dolnego

2016-10-25 18:05 Elżbieta Tomczyk-Miczka
Kazimierz Dolny
Autor: Wikipedia Kazimierz Dolny

Grupa spod znaku „Czadowe Żagle” – projekt Stowarzyszenia „Ekologia i Żagle” – i sekcja seniorów Klubu Żeglarskiego „Horn” Kraków zakończyły drugi etap spływu łódkami żaglowymi po Wiśle. W tym roku wyruszyliśmy z miejsca, do którego dotarliśmy zeszłego lata na etapie Kraków – Szczucin. No, niedokładnie z tego samego, bo spływ zakończył się w WOPR w Szczucinie, a w tym roku łodzie zostały zwodowane w Połańcu – za jazem, który utrudnia żeglugę między Szczucinem a Połańcem.

Już w przeddzień spływu, 12 sierpnia 2016 r., forpoczta, czyli „sześciu wspaniałych” przyjechała z dwoma łódkami do Połańca, reszta dołączyła nazajutrz z trzecią łódką i pontonem. Koledzy zrobili zaopatrzenie (7 km do sklepu spożywczego) i otaklowali swoje łodzie.

Wczesnym popołudniem trzecia łódka i ponton zostały zwodowane i przygotowane do spływu. Jest nas trzynaście osób, w tym pięć pań, plus dwóch „ochroniarzy” na pontonie. Mamy trzy omegi o nazwach: „Zefir”, „Dzika Świnia” i „Zosia”. Ruszamy – jest 13 sierpnia...

Dzień pierwszy

Od razu zaskoczyła nas szerokość Wisły, ponieważ pamiętaliśmy ją z zeszłego roku jako rzekę niezbyt rozległą, poprzecinaną ostrogami i kępami wysp. Tym razem rozlewała się szeroko, tworząc liczne zakola, starorzecza i zatoczki. Czasami wyglądała jak jezioro. Pierwszy dzień był słoneczny, żeglowaliśmy pod słabym wiatrem, leniwie dając się nieść nurtowi. Spływ byłby sielanką, gdyby nie mielizny i wypłycenia, które trzeba było odgadywać z różnych znaków na wodzie.

Mijamy most linii kolejowej i Baranów Sandomierski. I tu przeżywamy przygodę mrożąca krew w żyłach. Zagadawszy się nieco, zbyt późno zaczęliśmy składać maszt przed przeprawą promową w Świniarach. Zawleczka się zacinała, lina zbliżała coraz bardziej, a nurt był szybki i płynęliśmy wprost na nią, mimo rzuconej kotwicy i pomocy pontonu, który próbował nam nadać wsteczny bieg. Nastąpił krytyczny moment i maszt zahaczył o linę, przechylając łódkę na jedną burtę. Zamarliśmy na moment, ale sprężysta lina puściła i uniknęliśmy kąpieli. Uffff…

W tym dniu dotarliśmy na wysokość Tarnobrzega i tu rozłożyliśmy się na nocleg na łące przy wysokiej skarpie. Pierwsze w tym roku ognisko zapłonęło na brzegu, nad nami księżyc i spadające gwiazdy (właśnie przypadał okres, gdy Perseidy pozwalają spełniać marzenia, więc budzik nastawiliśmy na drugą w nocy, kiedy następuje kulminacja roju meteorów).

Cały artykuł zamieszczony został w listopadowym wydaniu miesięcznika "Żagle" 11/2016. Prenumeratę, egzemplarze aktualne oraz archiwalne numery "Żagli" można zakupić dzwoniąc pod numer (0-22) 590 5555 lub w sklepie internetowym sklep.grupazpr.pl.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.